Monday 22 February 2010

Speed - niebezpieczna prędkość

 

Sesja poniedziałkowa, dzień po powrocie z ojczyzny, kraju śniegu i mrozu. Powrotu, który o mało co nie skończyłby się przymusowym noclegiem w Warszawie.

A było to tak:
Znając swoje "szczęście", zarezerwowałam busa do warszawy godzinkę wcześniej niż zwykle żeby mieć 2 godziny zapasu a nie jedna (zawsze to chwilkę dłużej można pobrykać po bezcłówce, tyle tam fajnych zapachów i malowideł ). Sprawdziłam na necie czy nie ma żadnych opóźnień w kursowaniu busów i z lekkim sercem wyruszyłam w podróż. Wszystko zapowiadało się bez problemowo aż do 60 km przed stolica - STOP !!! korek na 17 km!!!a ja w samym środku!!! Masakra!!! Mijały minuty, kwadranse, godzina i nic...ajuto!!! krzyknęłam do pana kierowcy, mój kukurużnik odlatuje za 1,5 h. Po chwili namysłu pan kierowca wykonując niebezpieczny manewr, czmychnął w jakąś polna drogę twierdząc, ze zna skrót! Nadzieja powróciła w moim sercu i jak Keanu Reeves w "Speed - niebezpieczna prędkość" obserwowałam drogę u boku kierowcy. Po 15 min wpatrywania się w białą polna drogę usłyszałam cichy głos - "chyba się zgubiłem" Pot zalał moja twarz i krzyk wydarł się z mojego ściśniętego gardła -  Panie, nawet mnie pan nie denerwuj"!!! 
Kierowca przyspieszył, skręcił w lewo, w prawo, zatrzymał się zapytać o drogę, potem przejechaliśmy jeszcze jakieś 40km strasznymi wertepami i oczom naszym ukazał się znak "Warszawa 20"- Uratowani!!! Do odlotu pozostała niecała godzina.
Po 30 minutach przekroczyliśmy upragnioną granicę stolicy i zaczęliśmy wypatrywać samochodów z oznaczeniem TAXI, które były moja ostatnia szansa na dotarcie na Okęcie!
Okazuje się, ze nie jest łatwą sprawą zlokalizować taxi w czasie jazdy busem ale udało się i już po kilku minutach, siedziałam na tylnym siedzeniu w drodze na lotnisko, dzieląc je z przesympatyczna panią, która litując się nade mną przygarnęła mnie do taksówki :-)
8.15 lotnisko Okęcie (samolot odlatuje za 15 min) a tu....wszystko pozamykane, nie ma żywej duszy. I znowu lipa. Pobiegłam w lewo - nic, w prawo - nic, do bramek - uff jest ktoś. Pan litując się nade mną skierował mnie prosto do kierownika lotniska! 
Kierownikiem okazał się przesympatyczny człowiek, który szybko wykonał kilka ważnych telefonów i parę minut później biegłam do samolotu targając 10 kilogramową torbę i machając w górze jeszcze ciepłym biletem wydrukowanym na mega szybkiej drukarce.
A teraz zgadnijcie co???
Samolot był opóźniony o ponad godzinę!!!!
Wyobraźcie sobie moją minę, gdy wypadając z zakrętu wpadłam na tłum grzecznie oczekujących na lot pasażerów!!! ech....

Do domu dotarłam późno w nocy aaaa rano wymęczona i obolała wyruszyłam do mojej serdeczniej koleżanki Madzi na wspólna sesje. U Madzi już czekała cala ekipa zdjęciowa :-) 
Madzia - gospodarz i pierwszy fotograf, Marzenka modelka, Iza wizażystka oraz Marta stylistka...aaaa i nasz wierny towarzysz Fubuś :-)
Zdjęć dużo nie zrobiłam bo nie miałam siły dzierżyć w rekach aparatu ech...













Na koniec bonus :-)
Madzia i Fubuś witają mnie po 3 tygodniowej rozłące ;-)


10 comments:

  1. No sesja rewelacja.. Właśnie planuję sesje w tym stylu , więc te zdjęcia będą mi na pewno pomocne... Pozdrawiam.

    ReplyDelete
  2. Ano piękne, te czarno-białe zwłaszcza.

    ReplyDelete
  3. 5,4,14 i 3 :D są naprawdę eXtra ;> hehe jak na Terrorystkę przystało :P

    ReplyDelete
  4. hi, hi, hi.. ;)

    aga

    ReplyDelete
  5. Good shots!!Great blog Congratulations!!

    http://balapertotarreu.blogspot.com

    Frank

    ReplyDelete
  6. In one word, I would like to describe these images 'Splendid'

    ReplyDelete
  7. Świetne portrety z pazurem i nutką subtelnością:)

    ReplyDelete
  8. dzięki wielkie, ze do mnie wpadacie :-)
    pozdrawiam

    ReplyDelete

whos.amung.us